Forex, kontrakty CFD – czy w tym specyficznym „kasynie” wygrywa tylko broker czy też są szanse na wygraną inwestora (spekulanta)?

Z mojej perspektywy CFD są akurat świetnym pomysłem na zarabianie. I nie chodzi tu wcale o to, że osiągam jakieś nieziemskie stopy zwrotu spekulując tymi instrumentami. W zasadzie mogę powiedzieć, że korzystam z dość konserwatywnej dźwigni – gdzieś w okolicach 1:12 i zdecydowanie wykorzystuję to „kasyno” do inwestycji.

Mówię inwestycji, z pełną konsekwencją, ponieważ obecnie pozycje forexowe przetrzymuję tak długo, aż broker mi ich nie zamknie (tzn. rok). Wszystko sprowadza się do podejścia – ponieważ inwestuję w dolarach, to przez to iż posiadam akcje wyceniane w tej walucie, to moje aktywa zależą w dużej mierze od dolara.

ZOBACZ: Czy warto zarabiać w polskim Internecie

Do pewnego stopnia jest to fajna sprawa, ponieważ obecnie korelacja między dolarem, a giełdami jest taka, że spadki na giełdach są równoznaczne ze wzrostami na parze USD/PLN. Dzięki czemu nawet jeżeli moje akcje tracą na wartości w dolarach, to te dolary są więcej warte w złotych.

Oczywiście problemem powstaje, kiedy cały mechanizm zaczyna działać przeciwko mnie – tzn. podczas wzrostów na giełdzie, gdy moje dolary zaczynają być warte coraz mniej złotych. I właśnie tutaj wkraczają kontrakty CFD.

Zakładając, że mam pozycję w akcjach o wartości 10 000$ (będzie to pozycja długa w dolarze), aby osłabić działanie wspomnianego przed chwilą mechanizmu, mogę otworzyć krótką pozycję na parze USD/PLN właśnie na forexie. Otwierając pozycję o wartości 0,02 lota (2 microloty), moja ekspozycja na dolara spadnie do 80%, co oznacza, że moje aktywa zachowują się tak, jakbym miał tylko 8 000$ zamiast 10 000$.

Jeżeli do tego uświadomimy sobie, że zajęcie krótkiej pozycji na USD/PLN to sytuacja analogiczna do tej, kiedy wzięlibyśmy kredyt w dolarach, przewalutowali je na złote, a te z kolei umieścili na lokacie, to biorąc pod uwagę różnicę w stopach między Polską, a USA na poziomie 3% – taki manewr bez wykorzystania dźwigni przyniósłby nam po prostu 3% po roku (zakładając utrzymanie kursu na tym samym poziomie).